Po raz kolejny chciałbym szczerze podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do wygrania i zrealizowania mojego projektu Dookoła Europy z Idee Kaffee, głosującym na mnie, wspierającym mnie, wytrzymującym moje zmiany koncepcji, pomagającym w przygotowaniach i w trakcie wyjazdu, wszystkim, którzy mnie gościli na trasie lub po prostu się uśmiechali, firmie Idee Kaffee za zorganizowanie tak ciekawego konkursu, studiu zdrowia i urody Marrakesh za profesjonalną depilację i innym, o których zdarzyło mi się pominąć...

Właśnie dobiegła końca druga edycja Idee Kaffee Challenge. Decyzją internautów, jak i jury wygrał Bartosz Mazerski, który postanowił pobiec w maratonie na Antaktydzie. Gratulacje! :)
Planowany start: marzec 2014... szczegóły na stronie konkursu

Niedziela, 5 sierpnia 2007, temperatura:
dystans: 244.30 (10.00) km, czas jazdy: 08:08

Z Sulęczyna wyjechałem

Z Sulęczyna wyjechałem o 7... przez Węsiory, Stężycę, Gołubie, Szymbark (8:00), Wieżycę, Egiertowo, Jodłowno, Kolbudy (9:01), Lublewo, Bielkówko, Straszyn, Pruszcz Gdański (9:35), Leszkowy, Mikoszewo, Krynica Morska (12:30)... tu doganiam TIR (Trójmiejska Inicjatywa Rowerowa)... Piaski.

TIR udaje sie na plażę, na co ja nie mam czasu, więc jedynie połykam 2 banany i wracam. Po drodze zatrzymuję w się lesie na 10 minut na mirabelki, a później jeszcze ze 20 minut na jeżyny... no i ruszam do Krynicy M... tam jakimś cudem dosłyszałem krzyk Marka (Phantoma) i daje po klamkach. Ledwo ruszyłem i dostrzegłem Janusza (Stefana), po czym ruszam w stronę Mikoszewa,, by spokojnie w ciągu godziny dojechać, już bez postojów, chociaż kusiła mnie wędzona rybka w Kątach Rybackich. Z promu do domu też sie w zasadzie nie zatrzymywałem (chyba że na światłach, ale to już w Gdańsku), a w międzyczasie odkrywam "energetyzujące" jabłka dziko rosnące tuż za Sobieszewem. :)

W domu byłem o 17:35.

Linkuj | Komentuj | Komentarze(11)

K O M E N T A R Z E

Agnieszka - 08:23 wtorek, 7 sierpnia 2007 | linkuj

hehe właśnie taką wartość miałam na myśli:) oby tylko w twarz nie wiało, bo przy co lepszych podmuchach nawet na slickach stałabym w miejscu:))hihi Pozdr

flash - 00:02 wtorek, 7 sierpnia 2007 | linkuj

Szybko to, hmm... prędkość którą byłabyś w stanie jechać non-stop przez kilka godzin, bez oznak zmęczenia... + 5 km/h ;)
Czysto teoretycznie, bo w praktyce nie wiadomo jak to będzie wyglądało :P

Agnieszka - 22:32 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

heh:) to ja mam inną sentencję - " szczęściu trzeba pomagać"..:)) i jeszcze zależy, co znaczy "szybko"..:)

flash - 22:08 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

Hehe, to mi znajomy podrzucił ciekawą sentencję..
"Jak się ma doby piec, to można wrzucić do niego cokolwiek, aby power był." ;)

tatanka - 21:09 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

no to i ja sie dołacze do gratulacji
ja bym chyba umarła jakbym z taka średnią jechała tyle kilometrów:/
niektóre rzeczy sa dla mnie juz chyba nie do przeskoczenia;)
(no chyba żebym się potem leczyła....jakies 100 gram...)

Agnieszka - 19:06 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

hehe:))nawet fajnie to wyszło:)- anonimowy tchórz ze mnie;)) Pozdrawiam:)

Anonimowy tchórz - 19:04 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

..gdyby nie potworny głód - pojechałabym dalej, ale:) pomyślałam, że jeszcze kiedyś się skuszę na więcej:). Co do prędkości, to moje 2.25 i 2.20..nie dają mocy:(..ale propozycja jest bardzo, bardzo kusząca:)Dziękuję.

flash - 17:50 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

Agnieszka, prawdopodobnie we wrześniu (albo koniec sierpnia) będę pomagał Michałowi (Qazimodo) bić jego życiowy rekord... wystarczy mu 300km. Jak będziesz chciała, to będziesz mogła zabrać się z nami... zawsze to raźniej... a może i szybciej ;)

Agnieszka - 17:39 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

heh..:) Marek to ma " krzyk":))ja go w sklepie usłyszałam, zagłuszył nawet "rozrywkowe" ...bardzo rytmiczne dźwięki muzyki pań sprzedających:)) ale za to dzięki jego pomysłowi na wycieczkę udało mi się ustanowić swój pierwszy życiowy rekord:) 290 km, śr. 23.8 hihi, fajnie na trasie się spotkać, Pozdrawiam

flash - 15:48 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

No cóż... skąpstwo zabrania mi jeździć PKP... no chyba, że jestem chory lub jest sytuacja wyjątkowa :P
... a z plażą, chętnie bym się poopalał,ale z dala (kilka km) od reszty, aby nie zabijać śmiechem (ach ta opalenizna rowerowa) :P

A na rybkę pojadę jak tylko będę mieć trochę zbędnej kasy... czyli raczej nie prze najbliższe 2 lata... zresztą u mnie w rodzinie są spece od ryb, tylko, że coś nietuzinkowego trafia sie zazwyczaj na święta... i rocznicę ślubu rodziców... a to już za tydzień! :)

Mlynarz - 11:37 poniedziałek, 6 sierpnia 2007 | linkuj

Ale ja lubię czytać o tych twoich wypadach :)
Gdy inni jadą pociągiem... Flash na rowerze!
Gdy inni leżą na plaży... Flash na rowerze! :D

Wędzona rybka nad morzem - już dawno nie było mi to dane i chyba jeszcze na to kolejny rok poczekam.

Nie wiem, czy gratulować dystansu i średniej, bo przecież... u Ciebie to norma :P
Ale co mi tam, GRATULUJĘ!!!

Pozdrawiam!

Komentuj