![]() O MNIE ...
nick:
Flash
miasto: Gdańsk ![]() INFORMACJE
wszystkie km:
118629.26 km w terenie: 18344.86 rekord dobowy: 705 km ![]() SZUKAJ
![]() ARCHIWUM
2022, Styczeń (1, 0)
2021, Kwiecień (1, 1) 2021, Luty (4, 1) 2021, Styczeń (8, 4) 2020, Grudzień (1, 4) 2019, Styczeń (3, 1) 2018, Grudzień (1, 0) 2018, Lipiec (1, 0) 2018, Maj (3, 1) 2018, Kwiecień (10, 1) 2018, Marzec (3, 1) 2017, Grudzień (3, 0) 2017, Październik (1, 0) 2016, Czerwiec (9, 7) 2016, Maj (2, 0) 2015, Maj (1, 4) 2014, Październik (4, 3) 2014, Wrzesień (11, 1) 2014, Sierpień (8, 0) 2014, Lipiec (14, 7) 2014, Czerwiec (6, 0) 2014, Maj (5, 5) 2014, Kwiecień (3, 1) 2014, Marzec (3, 2) 2014, Luty (1, 1) 2014, Styczeń (1, 4) 2013, Grudzień (1, 0) 2013, Listopad (6, 8) 2013, Październik (24, 77) 2013, Wrzesień (19, 8) 2013, Sierpień (21, 21) 2013, Lipiec (27, 23) 2013, Czerwiec (25, 51) 2013, Maj (21, 39) 2013, Kwiecień (13, 43) 2013, Marzec (7, 27) 2013, Luty (2, 11) 2013, Styczeń (17, 99) 2012, Grudzień (10, 68) 2012, Listopad (12, 43) 2012, Październik (12, 39) 2012, Wrzesień (25, 67) 2012, Sierpień (24, 52) 2012, Lipiec (20, 50) 2012, Czerwiec (20, 100) 2012, Maj (28, 455) 2012, Kwiecień (22, 48) 2012, Marzec (9, 37) 2012, Luty (2, 7) 2012, Styczeń (2, 8) 2011, Grudzień (6, 27) 2011, Listopad (20, 33) 2011, Październik (19, 50) 2011, Wrzesień (16, 33) 2011, Sierpień (23, 119) 2011, Lipiec (28, 63) 2011, Czerwiec (26, 63) 2011, Maj (24, 47) 2011, Kwiecień (33, 58) 2011, Marzec (23, 29) 2011, Luty (16, 38) 2011, Styczeń (8, 22) 2010, Grudzień (4, 7) 2010, Listopad (25, 85) 2010, Październik (20, 73) 2010, Wrzesień (31, 47) 2010, Sierpień (34, 67) 2010, Lipiec (4, 28) 2010, Czerwiec (12, 47) 2010, Maj (29, 71) 2010, Kwiecień (27, 120) 2010, Marzec (19, 121) 2010, Luty (4, 31) 2010, Styczeń (19, 153) 2009, Grudzień (17, 71) 2009, Listopad (3, 18) 2009, Październik (16, 45) 2009, Wrzesień (25, 122) 2009, Sierpień (30, 89) 2009, Lipiec (33, 143) 2009, Czerwiec (27, 140) 2009, Maj (2, 79) 2009, Kwiecień (28, 137) 2009, Marzec (23, 68) 2009, Luty (23, 57) 2009, Styczeń (21, 91) 2008, Grudzień (22, 162) 2008, Listopad (21, 166) 2008, Październik (24, 170) 2008, Wrzesień (23, 131) 2008, Sierpień (26, 99) 2008, Lipiec (30, 213) 2008, Czerwiec (27, 167) 2008, Maj (26, 105) 2008, Kwiecień (20, 195) 2008, Marzec (12, 114) 2008, Luty (17, 154) 2008, Styczeń (16, 126) 2007, Grudzień (13, 171) 2007, Listopad (8, 64) 2007, Październik (15, 174) 2007, Wrzesień (14, 46) 2007, Sierpień (14, 66) 2007, Lipiec (16, 26) 2007, Czerwiec (10, 10) 2007, Maj (21, 75) 2007, Kwiecień (10, 2) 2007, Marzec (7, 0) 2007, Luty (5, 0) 2007, Styczeń (11, 0) ![]() WYKRES ROCZNY
![]() ![]() ZNAJOMI
![]() ![]() LINKI
BikeStats
Forum Rowerowe Gdańska Ekipa Rowerwa Ride With Me - portal Strona Macieja Wyprawy po Europie Rowerowe Trójmiasto ![]() Po raz kolejny chciałbym szczerze podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do wygrania i zrealizowania mojego projektu Dookoła Europy z Idee Kaffee, głosującym na mnie, wspierającym mnie, wytrzymującym moje zmiany koncepcji, pomagającym w przygotowaniach i w trakcie wyjazdu, wszystkim, którzy mnie gościli na trasie lub po prostu się uśmiechali, firmie Idee Kaffee za zorganizowanie tak ciekawego konkursu, studiu zdrowia i urody Marrakesh za profesjonalną depilację i innym, o których zdarzyło mi się pominąć...
Właśnie dobiegła końca druga edycja Idee Kaffee Challenge. Decyzją internautów, jak i jury wygrał Bartosz Mazerski, który postanowił pobiec w maratonie na Antaktydzie. Gratulacje! :) Planowany start: marzec 2014... szczegóły na stronie konkursu Poniedziałek, 10 maja 2010, temperatura: 9.0
dystans: 3.37 (0.69) km, czas jazdy: Niedziela, 9 maja 2010, temperatura: 11.0
dystans: 51.17 (27.37) km, czas jazdy: MTB Bike Tour![]() Rano w ramach rozruszania udałem się zapisać do wyścigu... fajnie, bo bez wpisowego :) Przy okazji porobiłem kilka fotek znajomym i startującym w innych kategoriach. Ja startowałem w Elicie, więc dopiero o 14. Przed startem miałem jeszcze czas wrócić do domu na obiad. Przy okazji odkręciłem tylne oświetlenie, zostawiłem także aparat, telefon i portfel... minimum zbędnych gramów :P Na starcie w pierwszej linii ustawili faworytów z grupy Mróz i innych cyborgów. Zaraz za startem jakiś długi facet się rozkłada na całą szerokość trasy, tuż przede mną. Pierwsze kilkaset metrów to ostry podjazd, na który wjeżdżam w długiej i powolnej kolejce, a jest wąsko, więc nie ma jak wyprzedzać... zresztą wszyscy mają jeszcze siły, więc nie jest tak źle :) Zaraz za ostrym podjazdem jest ostry zjazd, na którego końcu jest trochę korzeni. Palce na klamkach, ale głównie z uwagi, aby nie wpaść na któregoś z konkurentów. Na pozostałych okrążeniach palce daleko od klamek. Drugi podjazd łagodniejszy, ale dający w kość, bo przed końcem jest odcinek lekko błotny, który da ssie przejechać... ale większość zsiadała z rowerów... a to koło zabuksuje, a to błotko wciągnie, albo jeszcze coś innego, a to ktoś inny zablokuje... mi ten odcinek udało się przejechać tylko 2 razy. Drugi zjazd, moim zdaniem najłatwiejszy z tych ostrych, zebrał żniwo w postaci co najmniej 2 uczestników. Bardzo podobał mi się wiraż na końcu zjazdu, którego poprawne technicznie pokonanie pozwalało wyrobić nawet kilka sekund przewagi nad osobą z tyłu. Trzeci podjazd, ostatni (pomijam popierdółkę przed ostatnim, płaskim zjazdem), bardziej płaski od poprzednich, ale i on sprawiał problemy. Większości tego podjazdu się nie widzi, tylko się człowiek patrzy na licznik, że tyle wysiłku, a prędkość taka marna... Trzeci (ostatni) ostry zjazd, wydawało mi się, że to on mże zbierać najwi ększe żniwa, korzeń na korzeniu z błotem, także na końcowym zakręci, do którego jest za mało miejsca, aby spokojnie wyhamować... Do końca okrążenia ma miejsce delikatny długi zjazd, prawie płaski. Na linii mety trzeba było mocno wyhamowywać, aby nie wjechać w publiczność i sędziów, nic nie szkodzi, bo to właśnie zaczyna się podjazd... na 4 okrążeniu wyjątkowo ciężko szedł mi ten podjazd, ale szybko się zorientowałem, że jeszcze nie zrzuciłem blatu... gdybym w porę się nie zorientował to pewnie zostałbym zmuszony wypiąć się z pedałów... Szybko zleciała ta godzina, przydałoby się więcej okrążeń, bo jeszcze kilka osób myślę, że bym wyprzedził, tak jak na całym dystansie. Jedynie ci, co dublowali wszystkich zdołali mnie wyprzedzić. Dubel, ech, ale tak to jest gdy się ściga na pętlach 3,5 km o przewyższeniu 127,5 metra na okrążenie. Poza wyścigiem, dystans pokonany w terenie to dojazdy skrótem do miejsca, w którym pstrykałem foty, poza tym rozgrzewka... i singielek wzdłuż morza w drodze do domu. A zanim pojechaliśmy do domów, pojechaliśmy szukać (z sukcesem) licznika Piotrka, na trasie maratonu, a następnie na Międzynarodowe Targi Gdańskie (dla uczestników maratonu wstęp gratis + losowanie nagród), gdzie było kilka ciekawych pojazdów, bo aż trudno niektóre z nich nazywać rowerem - zdjęcia będą na RWM (nie miałem swojego aparatu). Zdjęcie ze startu kobiet... one to mają fajnie, prawie pewny wstęp na podium... wystarczy dojechać do mety ;) ![]() Kilka zdjęć autorstwa Bono (tutaj cała galeria w pełnej rozdzielczości): ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Sobota, 8 maja 2010, temperatura: 12.0
dystans: 100.37 (23.37) km, czas jazdy: Na poprawe apetytu przed obiadem...![]() Do Stegny i z powrotem... miało być totalnie lajtowo, dlatego chciałem się przejechać szosówką... Ostatecznie wybrałem górala, bo postanowiłem odwiedzić pewien terenowy zakątek. Z lajtowej jazdy nici, najpierw grupę ostro goniłem, bo wyjechałem z opóźnieniem, po drodze złapałem gumę, a później po kilkunastu wspólnych (lajtowych) kilometrach z RWM (tam także reszta zdjęć), musiałem ostrym tempem wracać do domu na ciepły obiadek :P No i teraz ciekaw jestem, jak będzie na MTB Bike Tourze w Gdańsku... Wyspa Sobieszewska (bardziej dzikie ptaki nie dały się spokojnie sfotografować) ![]() Na żółtym szlaku... ![]() Powalone drzewa na mojej drodze... ![]() ![]() Piątek, 7 maja 2010, temperatura: 9.0
dystans: 3.37 (0.00) km, czas jazdy: Do pracy i z powrotem...![]() Chodnika nie zaliczam do terenu, chociaż d*** boli na nim gorzej niż w lesie na korzeniach. ![]() Czwartek, 6 maja 2010, temperatura: 4.0
dystans: 3.37 (1.37) km, czas jazdy: Środa, 5 maja 2010, temperatura: 6.0
dystans: 14.37 (7.37) km, czas jazdy: Do pracy i do lasu...![]() Po pracy przejażdżka z Michałem po terenach najbliższego Bike Touru w Gdańsku. Podjazdy ostre, ale do pojechania na moim szosowym zestawie :) W niedzielę rundek będzie 7 (dla Elity), gdyby było ich więcej to przewyższeń byłoby więcej jak w Karpaczu. ![]() Niedziela, 2 maja 2010, temperatura:
dystans: 313.37 (200.00) km, czas jazdy: Majówka na rowerze :)![]() Po około półtorej godziny snu, obudziłem się o 1 i zabrałem się za sprawdzanie swojego przygotowania do wycieczki. Z domu wyjechałem około 2:25, a więc z 20 minutowym opóźnieniem względem tego co sobie zakładałem, ale jechało mi się naprawdę dobrze, oświetlenie na nowym gadżecie daje fajniejszą dłuższą plamę, reszta tez bez zarzutu, nowy łańcuch Campagnolo Record i kaseta szosowa... tak, tak, w góralu, na największej zębatce 25 lub 267 zębów, teraz już sam nie jestem pewny. Uprzedzając fakty dodam, że taka kombinacja wystarczyła po podjechania wszystkich podjazdów tego dnia, w połączeniu z środkowym blatem. Trasa: Gdańsk - Wieżyca - Swornegacie - Szymbark - Gdańsk... w mega skrócie :P ... bo tego dnia naprawdę sporo kręciłem objazdów i zygzaków :) Najtrudniejsze było dojechanie na szczyt Wieżycy przed 5 rano, przy dystansie 55 km, które sobie ułożyłem... no, ale jechało się naprawdę dobrze. Jeszcze 5 nie wybiła, a ja już byłem na wieży widokowej i wypatrywałem wschodzącej pomarańczy... a raczej wyczekiwałem cudu, wszak już po drodze się chmurzyło i wiedziałem, że nie zwieńczę tego podjazdu jakimś wypasionym zdjęciem. BTW. na wieżę widokową jest zakaz wchodzenia po godzinach otwarcia, ale nie zabraniają tego przed otwarciem :P ![]() (oto co udało mi się zrobić po 30 minutach marznięcia i czekania...) Bezcenne podczas zjazdu były miny mijanych ludzi wdrapujących się od strony parkingu. W ramach rozgrzewki przed ruszeniem na Kościerzynę i Swornegacie, zrobiłem sobie rundkę po ścieżce dydaktycznej pod Wieżycą, bardzo ładnej zresztą :) ![]() W drodze na Kościerzynę nie mogłem znieść wielokilometrowej tarki, po prostu usiałem na trawce i się postanowiłem wyciszyć... nie byłem w stanie zasnąć. Dalszą część tarki jechało się już znacznie lepiej :) W Kościerzynie rynek w opłakanym stanie, ale to zapewne przygotowania do czegoś lepszego. Kawałek za Kościerzyną wjeżdżam do lasu i kluczę, jeżdżę najróżniejszymi drogami, raz w kierunku na Swornegacie, raz w kierunku przeciwnym, od czasu do czasu przecinając gościnnie jakiś asfalt, chociaż były i odcinki sięgające prawie kilometra... jakoś nie zastanawiałem się nad czasem, kierunkiem i dystansem... ![]() Tak było do czasu, gdy na zegarku nie zostało mi 2 godzin czasu i prawie 40 km, ale w linii prostej! Ostatecznie spóźniłem się jakieś 10 minut, ale UFO, który na mnie czekał w umówionym miejscu zakomunikował mi, że nie ma co się spieszyć, bo wycieczka ze Swornegacie się opóźni :) ![]() ![]() Około 10:50 spotkaliśmy się na mostku i ruszamy razem, oczywiście spokojnie, bo ekipa imprezowała do 3 w nocy, a do tego większość z nich jedzie z sakwami... no, ale o to chodziło, abym odpoczął... chociaż tak za bardzo się nie zmęczyłem, byłem jedynie głodny :) ![]() Początek trasy dla części trekkingowej był bardziej spacerem niż przejażdżką rowerem. Sporo piachów (jak na większości okolicznych dróg) to nie lada wyzwania dla slicków i semislicków dociążonych dodatkowo nierównomiernie sakwami z tyłu, które dodatkowo utrudniały podjazdy, a tych też nie brakowało i to często off-road'em, gdyz trzeba było ominąć pewną ogrodzoną część lasów, zawierającą także drogi. W efekcie morale niektórych uczestniczek podupadały. ![]() ![]() Wesoło jechaliśmy, siły mi wracały, więc sobie urozmaicałem trasę skręcając od czasu do czasu w boczne dróżki, a później goniąc resztę lub objeżdżając jezioro w czasie, gdy rozkładała się na trawce. ![]() Na jednym z postojów zostawiłem przez roztargnienie okulary, nie dość, że usiałem się cofać prze ponad 2 km piachów, to na dodatek samo szukanie zajęło mi więcej czasu niż dojazd. Na szczęście odnalezienie okularów dało mi tyle energii, że aż sam byłem w szoku, jak sprawnie udało mi się dogonić wycieczkę :) W Sominach postój w barze z rybami.. ale ja na ości ochoty nie miałem ;) ... więc zamówiłem tylko pomidorówkę... no, ale ktoś mnie poczęstował szaszłykiem, potem drugim, Maciej naleśnikiem... można jechać dalej :) Cześć osób do noclegowni pod Sulęczynem postanowiła udać się asfaltami (głównie żeńska część), a ja z resztą, szlakiem rowerowym, który był tylko na mapie. Po drodze odwiedziliśmy domek w lesie, który kiedyś podobno należał (a może nadal należy) do Katarzyny Gaertner... prawdziwą ciekawostką jest, że specjalnie dla tej persony poprowadzono drogę asfaltową prawie pod sam ten domek. Kawałek dalej nad jeziorem pewien kaszub poczęstował nas pewnym smakowitym trunkiem (bardzo delikatny i słodki)... kilka osób (w tym ja) się skusiło na kieliszeczek :) Jeszcze kilka kilometrów jechaliśmy razem, by tuż przed Nakłem się rozdzielić. Część turystyczna pojechała dalej, prostu, a ja z Tomkiem "UFO" pojechałem w prawo na Kościerzynę. Z Kościerzyny bardzo podobna trasą co ja rano... znowu tarka, znowu kolorowe niebo :) Od Wieżycy jechaliśmy już inaczej, bo czarnym szlakiem i to odcinkiem wymagającym sporej uwagi nawet za dnia, do Sławków, na Somonino, później skrótem na Babi Dół i dalej już standardowo, przez Otomin. Do domu wróciłem tuż przed północą, a więc dzień wykorzystany optymalnie. Wszystkie zdjęcia są tutaj, pozdrawiam :) ![]() Sobota, 1 maja 2010, temperatura: 9.0
dystans: 10.37 (3.37) km, czas jazdy: Piątek, 30 kwietnia 2010, temperatura: 15.0
dystans: 318.49 (0.37) km, czas jazdy: 10:29 Klątwa dnia 30 kwietnia...![]() Rok temu wylądowałem w szpitalu, w tym roku też nie dojechałem do celu, ale to czysty zbieg okoliczności... nie ma mowy, abym za rok siedział w domu przed telewizorem :P Rano wychodzę o 6 z domu i jest... 14 stopniu ciepła! :) Stosowny ubiór to na krótko i nic więcej, tak samo jak roku temu, Lucky Rider :P Ciepło, a ciągu dnia zgodnie z prognozą było jeszcze cieplej, jedynie w czasie deszczu/ulewy chłodniej. Z Trójmiasta przez Sopot (Reja), na Chwaszczyno... i odruchowo przelatuję rondo w kierunku Szemudu, hehe, ach te przyzwyczajenia :P Po małej modyfikacji trasy "lecę" na Żukowo całkiem przyjemnym tempem, ale przede wszystkim bardzo delikatnym, bo założenie było takie aby do Kościerzyny dojechać na 9:15 minimalnym, a najlepiej zerowym wysiłkiem,, a gdyby tempo było za słabe, to mniej postojów... no, ale dyspozycje dnia miałem całkiem dobrą, tak, że nawet zagapiając się i wydłużając trasę dojeżdżam do Kościerzyny o czasie, no może 1-2 minuty po... bo w jednym ze sklepów za długo czekałem na obsługę... no, ale gdy zobaczyłem taaaakiego banana, to stwierdziłem, że muszę go mieć ;) Miedzy Chmielnem, a Rębiechowem... ![]() Tak jak wczoraj pisałem, do Kościerzyny wybrałem się, aby objechać trasę Kaszebe Rundy (215 km). Oznakowania obecnie są słabo widoczne, zwłaszcza w deszczu, ale trzeba się spodziewać, że przed oficjalnym startem imprezy, zostaną odmalowane. Po drodze, Małe Swornegacie: ![]() Trasę udało mi się objechać bez błądzenia, wyszło dokładnie 215 km :) Ostry zakręt przed Laską jest pokryty sporą ilością piasku, tak, że nawet zwalniając (wiedziałem czego się spodziewać), driftingiem walczyłem aby nie zaliczyć lotu w objęcia drzewa. Tradycyjnie w okolicach Laski zabrakło mi picia, ale tym razem sklep był otwarty... szkoda tylko, że tuż za nim zaczyna się podjazd, którego normalnie można by zaliczyć z rozpędu.. i dopiero dalej powalczyć z płaską częścią tego podjazdu... aczkolwiek prawie wszystkie podjazdy na trasie Kaszebe Rundy można zaliczyć do płaskich. Trasa bardzo urozmaicona, przyjemna.. jedynie sporo samochodów ciężarowych o kiepskiej kulturze jazdy jest na trasie od Charzykowych do Rekowa. Aczkolwiek miałem mały wyścig z TIRem na bardzo krętym, dziurawym, ale i całkiem szybkim odcinku do Studzienic. Długo nie mógł mnie wyprzedzić, a później uciec. Do tego po drodze do walki włączył się deszcz, przechodzący w ulewę przyjemnie chłodził mięśnie przy prędkościach nie schodzących poniżej 40... a ten wachlarzyk wody powstający przy oponie... ech, mogłem zrobić zdjęcie chociaż telefonem... Między Charzykowym, a Rekowem: ![]() Toaleta za Studzienicami ;) ![]() Hej, to pode mną to kałuża :P BTW, ktoś tu chciał fotkę z łydkami, więc proszę bardzo :P (tak naprawdę chciałem sfotografować okulary w odbiciu, no ale odbicie za słabe) ![]() Od Parchowa było z wiatrem, więc szybko zleciało, aczkolwiek do Kościerzyny wróciłem dopiero po 17... ech te kolejki w sklepach i dumanie nad GPS'em. Fotka z trasy... ![]() Aby nie wracać ta samą drogą, oraz aby nie wracać główną, postanowiłem pojechać kawałek na Przywidz, następnie na Skarszewy, Tczew i Gdańsk... ale za Małym Klinczem strzeliła mi przednia dętka i opona. Miałem zapasową dętkę, ale opony nie... ruszyłem się z buta w kierunku Przywidza (jakieś 18 km), gdzie akurat brat ze znajomymi sobie odpoczywał przy piwku. Szedłem tak godzinę, gdy nagle zatrzymała się jedna z ciężarówek (do których machałem). Podbiegłem i wrzuciłem rower na pakę. Uprzejmy pan bezinteresownie podwiózł mnie do Pruszcza Gdańskiego pod sam dworzec PKP, a dalej do Gdańska na stalowych kołach... ale wcześniej w ramach godzinnego czekania skusiłem się na Diabelską Pizzę. Bardzo pikantna, na dodatek z sosem meksykańskim :) ![]() Jeszcze raz dziękuję kierowcy z Nowego Dworu Gdańskiego, nie tylko za transport, ale i przyjemną rozmowę o kolarstwie, no i kilka łyków wody mineralnej :) Autostop, fajna sprawa... ale jeszcze fajniej jechałoby się tą drogą rowerem :P ![]() przeciętna kadencja = 77 Gdyby nie defekt roweru byłoby ponad 400 km w około 13 godzin... no cóż, przynajmniej nie zdążyłem zmęczyć nóg :) ![]() Czwartek, 29 kwietnia 2010, temperatura: 12.0
dystans: 67.37 (50.37) km, czas jazdy: TPK zamiast pracy :)![]() Zapomniałem, że mam dziś na 15 do pracy... i pojechałem na 7... i to nawet wcześniej niż zwykle. Hmm... skoro już jestem na rowerze, to postanowiłem sobie pojeździć. Na azymut do lasu, jeden podjazd, drugi, trzeci, kolejno także coraz fajniejsze zjazdy. Kawałek czarnym szlakiem odbijając z niej w co ciekawszą ścieżkę. W pewnym momencie wpadłem na pomysł, aby odwiedzić sklep rowerowy w Gdyni, tj. początkowo chciałem zajechać do Wrzeszcza, ale to jakoś tak za blisko... w każdym razie, jeśli do Gdyni to oczywiście żółtym (Trójmiejskim) szlakiem, jednym z najładniejszych i najbardziej urozmaiconym. Podjazdy, zjazdy, singielki, piaski, mostki, strumyczki, jeziorka, korzenie, ech... bardzo przyjemnie się jechało, mimo opadającej sztycy i luźnego bloku w prawym bucie. Z jednym i drugim się pożegnałem w Gdyni. Poza nowym, lżejszym zaciskiem do sztycy (14 zł) zakupiłem także Topeak BarXtender, świetny gadżet. Jeśli będzie dobra pogoda to w niedzielę go przetestuję :) Powrót z Gdyni na skróty, przez klify i lasy nadmorskie z slalomem miedzy drzewami :) Kilka fotek z telefonu, bo do pracy nie wożę aparatu... 1. Jedno z kilku powalonych drzew: ![]() 2. Jakiś wandal zamalował szereg oznaczeń żółtego szlaku: ![]() 3. Bardzo fajny singielek na żółtym szlaku :) ![]() ![]() |