![]() O MNIE ...
nick:
Flash
miasto: Gdańsk ![]() INFORMACJE
wszystkie km:
118629.26 km w terenie: 18344.86 rekord dobowy: 705 km ![]() SZUKAJ
![]() ARCHIWUM
2022, Styczeń (1, 0)
2021, Kwiecień (1, 1) 2021, Luty (4, 1) 2021, Styczeń (8, 4) 2020, Grudzień (1, 4) 2019, Styczeń (3, 1) 2018, Grudzień (1, 0) 2018, Lipiec (1, 0) 2018, Maj (3, 1) 2018, Kwiecień (10, 1) 2018, Marzec (3, 1) 2017, Grudzień (3, 0) 2017, Październik (1, 0) 2016, Czerwiec (9, 7) 2016, Maj (2, 0) 2015, Maj (1, 4) 2014, Październik (4, 3) 2014, Wrzesień (11, 1) 2014, Sierpień (8, 0) 2014, Lipiec (14, 7) 2014, Czerwiec (6, 0) 2014, Maj (5, 5) 2014, Kwiecień (3, 1) 2014, Marzec (3, 2) 2014, Luty (1, 1) 2014, Styczeń (1, 4) 2013, Grudzień (1, 0) 2013, Listopad (6, 8) 2013, Październik (24, 77) 2013, Wrzesień (19, 8) 2013, Sierpień (21, 21) 2013, Lipiec (27, 23) 2013, Czerwiec (25, 51) 2013, Maj (21, 39) 2013, Kwiecień (13, 43) 2013, Marzec (7, 27) 2013, Luty (2, 11) 2013, Styczeń (17, 99) 2012, Grudzień (10, 68) 2012, Listopad (12, 43) 2012, Październik (12, 39) 2012, Wrzesień (25, 67) 2012, Sierpień (24, 52) 2012, Lipiec (20, 50) 2012, Czerwiec (20, 100) 2012, Maj (28, 455) 2012, Kwiecień (22, 48) 2012, Marzec (9, 37) 2012, Luty (2, 7) 2012, Styczeń (2, 8) 2011, Grudzień (6, 27) 2011, Listopad (20, 33) 2011, Październik (19, 50) 2011, Wrzesień (16, 33) 2011, Sierpień (23, 119) 2011, Lipiec (28, 63) 2011, Czerwiec (26, 63) 2011, Maj (24, 47) 2011, Kwiecień (33, 58) 2011, Marzec (23, 29) 2011, Luty (16, 38) 2011, Styczeń (8, 22) 2010, Grudzień (4, 7) 2010, Listopad (25, 85) 2010, Październik (20, 73) 2010, Wrzesień (31, 47) 2010, Sierpień (34, 67) 2010, Lipiec (4, 28) 2010, Czerwiec (12, 47) 2010, Maj (29, 71) 2010, Kwiecień (27, 120) 2010, Marzec (19, 121) 2010, Luty (4, 31) 2010, Styczeń (19, 153) 2009, Grudzień (17, 71) 2009, Listopad (3, 18) 2009, Październik (16, 45) 2009, Wrzesień (25, 122) 2009, Sierpień (30, 89) 2009, Lipiec (33, 143) 2009, Czerwiec (27, 140) 2009, Maj (2, 79) 2009, Kwiecień (28, 137) 2009, Marzec (23, 68) 2009, Luty (23, 57) 2009, Styczeń (21, 91) 2008, Grudzień (22, 162) 2008, Listopad (21, 166) 2008, Październik (24, 170) 2008, Wrzesień (23, 131) 2008, Sierpień (26, 99) 2008, Lipiec (30, 213) 2008, Czerwiec (27, 167) 2008, Maj (26, 105) 2008, Kwiecień (20, 195) 2008, Marzec (12, 114) 2008, Luty (17, 154) 2008, Styczeń (16, 126) 2007, Grudzień (13, 171) 2007, Listopad (8, 64) 2007, Październik (15, 174) 2007, Wrzesień (14, 46) 2007, Sierpień (14, 66) 2007, Lipiec (16, 26) 2007, Czerwiec (10, 10) 2007, Maj (21, 75) 2007, Kwiecień (10, 2) 2007, Marzec (7, 0) 2007, Luty (5, 0) 2007, Styczeń (11, 0) ![]() WYKRES ROCZNY
![]() ![]() ZNAJOMI
![]() ![]() LINKI
BikeStats
Forum Rowerowe Gdańska Ekipa Rowerwa Ride With Me - portal Strona Macieja Wyprawy po Europie Rowerowe Trójmiasto ![]() Po raz kolejny chciałbym szczerze podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do wygrania i zrealizowania mojego projektu Dookoła Europy z Idee Kaffee, głosującym na mnie, wspierającym mnie, wytrzymującym moje zmiany koncepcji, pomagającym w przygotowaniach i w trakcie wyjazdu, wszystkim, którzy mnie gościli na trasie lub po prostu się uśmiechali, firmie Idee Kaffee za zorganizowanie tak ciekawego konkursu, studiu zdrowia i urody Marrakesh za profesjonalną depilację i innym, o których zdarzyło mi się pominąć...
Właśnie dobiegła końca druga edycja Idee Kaffee Challenge. Decyzją internautów, jak i jury wygrał Bartosz Mazerski, który postanowił pobiec w maratonie na Antaktydzie. Gratulacje! :) Planowany start: marzec 2014... szczegóły na stronie konkursu Czwartek, 29 kwietnia 2010, temperatura: 11.0
dystans: 4.37 (1.00) km, czas jazdy: Do pracy i z powrotem...![]() Do pracy pojadę i wrócę oklepaną ścieżką :P Trasa Kaszebe Runda, którą planuje jutro zaliczyć. ![]() Środa, 28 kwietnia 2010, temperatura: 14.0
dystans: 37.69 (12.34) km, czas jazdy: Praca + serwis + z kolegą![]() Trochę po mieście, trochę off-road'u, no i moich single tracków :) (Tak jak Damian ma swoje górki, Sabinka swoje bagna... ja mam singielka) Pierwsze 5-6 km zrobione tylko prawą nogą (prędkości od 15 do 23 km/h). W planach był odbiór nagród za konkurs fotograficzny, ale praca, która przy okazji przyprawiła mi nieco nerwów (a raczej człowiek, z którym muszę do 20 maja pracować), zabrała mi tyle czasu, że nie miałem czasu jechać, więc co i jak napiszę dopiero, gdy już zbiorę łupy. Mała (być może nie taka mała, ale na razie wszystko się trzyma) awaria korby prawie pokrzyżowała mi plany na popołudnie, ale jakoś doturlałem się do serwisu "Na Wysepce" i dalej już popedałowałem obiema nóżkami. Na Zaspie spotkałem się z Michałem, kolegą ze studiów i razem pokręciliśmy trochę po ścieżkach i dróżkach nad morzem. Kolega od tygodnia ma swoje pierwsze SPD'y i nieźle sobie radzi, chociaż kondycyjnie jeszcze trochę ma przed sobą do przepracowania :) Pod Wieczór jeszcze do znajomego pogadać głównie o rowerach... napisałem "głównie", chociaż nie pamiętam żadnych nie-rowerowych tematów :P ![]() Poniedziałek, 26 kwietnia 2010, temperatura: 13.0
dystans: 14.37 (3.37) km, czas jazdy: 00:36 Do pracy i z powrotem...![]() Wracając z pracy zaliczyłem miejskie wyścigi, chociaż się o to nie prosiłem... jadąc spokojnie do stacji przy Operze, wzdłuż Grunwaldzkiej mija mnie chłopak na góralu i spoko, niech sobie jedzie, ale rozglądając się za mną dał mi do zrozumienia, że się ze mną ściga... a ja myślałem, że po prostu jechał szybciej... Zmiana biegu i chłopak zostaje z tyłu. Za światłami sytuacja sie powtórzyła. Do domu wzdłuż Hallera jechałem już szybciej, bo bez wiatru w oczy... za mną ustawiło się w tunelu 2 bikerów i po jakimś czasie obaj ścigając się wyskoczyli do przodu, patrząc, czy ich doganiam, ale jak miałem doganiać, gdy jechałem swoje 26, a oni nieco ponad 30. Zlewałem to do czasu pojawienia się na ich minach szyderczego uśmiechu. W końcu się wkurzyłem i wrzuciłem blat... w mgnieniu oka na liczniku pojawiło się 43, a ich miny już nie były takie wesołe.. po kilku sekundach jechałem już w osamotnieniu. Dogonili mnie dopiero na światłach, bo zatrzymałem się na czerwonym. Mimo iż za światłami ruszyłem powolutku nawet nie śmiali się mnie wyprzedzać... no, nie drażnić lwa. Lubie sobie pozamulać, ale jak ktoś się chce ścigać, to ja bardzo chętnie podejmuję rękawice :) ![]() Niedziela, 25 kwietnia 2010, temperatura: 15.0
dystans: 99.37 (80.37) km, czas jazdy: 04:27 Skandia MTB - Chodzież![]() Start od dawna planowany, w zasadzie przypadkowo, po prostu znajomi kiedyś byli i skoro wybierają się tam regularnie, tzn. że może być tam fajnie, więc i ja bym się chętnie przejechał :) Dane maratonu z mojego licznika: dystans = 87,14 (w terenie około 80, może jednak mniej) prędkość maksymalna = 53,4 (pewnie na jednym z szalonych zjazdów) średnia prędkość = 22,8 (ale cienizna!) czas jazdy = 3:48:33 (byłoby lepiej, gdybym nie musiał zatrzymywać się na podnoszenie sztycy, przez którą także spadała efektywność pedałowania, a wiec jechałem wolniej, niż bym normalnie jechał) Trasa ogólnie pagórkowata, miejscami bardzo płaska, urozmaicona, z miejscowym obfitym występowaniu piachu, na podjazdach i na zjazdach (zapewne widziały nie jednego "dzwona"), ale mi on nie przeszkadzał, moje opony (Kenda Karma) dobrze sobie z nim radziły :) W zasadzie zaczęło się od tego, że zapomniałem okularów... a przydałyby się na tak zakurzonej trasie. ![]() Do Chodzieży pojechaliśmy o 5:35 spod Hali Olivia, by na miejscu być kilka minut przed 10, oczywiście można by szybciej, ale po co? Jechaliśmy z składzie, Michał (Batik), Piotrek (Piter), dziewczyna Michała jako kibic i ja. Wracaliśmy zresztą w tym samym składzie, ale zupełnie inną trasą. Na starcie maratonu czułem się zagubiony, nie wiedziałem gdzie się ustawić.. w pierwszej linii, razem z tymi cyborgami? Szukałem miejsca w dalszych sektorach, ale oświecono mnie, że skoro startuję na najdłuższym dystansie to powinienem startować z pierwszego sektora. Tylko jak się tam dopchać? No, wrzuciłem rower przez barierki, po czym sam też pokonałem te wysoką przeszkodę, a w ślad za mną kilka innych osób. No i start... wszyscy ruszyli jakoś tak leniwie, więc pomyślałem, że to taka rundka honorowa i nie ma się co pchać do przodu, a tu nagle widzę, że stawka sie wydłuża... więc zaczynam przyspieszać, ale co straciłem na leniwym początku to już stracone... cisnę, i jednych wyprzedzam, a innych jakbym nie doganiał. Albo za ostro zacząłem gonić i nogi mi zastrajkowały, albo było o zmęczenie wynikające z dłuższej jazdy w środę... w każdym razie postanowiłem pojechać na pół turystycznie, spokojnie.. byle dojechać do mety :) Chodzież to był swoisty poligon doświadczalny... pierwszy raz ze sztycą bez set-back'u, pierwszy raz z pedałami Exustar, pierwszy raz w nowych butach do MTB z karbonowa podeszwą, pierwszy raz od pół roku z amortyzatorem, pierwszy raz na nowej kierownicy, z nowymi mniejszymi rogami i piankowymi chwytami, na korbie XT... w skrócie mogę powiedzieć tylko tyle, że wszystko zdało egzamin... nawet sztyca, która zapadała mi się totalnie o 3-5 cm na odcinku 2-4 km, przez co musiałem zatrzymywać się ponad 20 razy i ja poprawiać, masakra... w takich warunkach ciężko mówić o ściganiu się, walczyłem głównie z tym, aby pokonać trasę w limicie czasu... jeśli jakiś w ogóle przewidziano :P Ostatecznie szacuje, że czas 3:30 byłby w moim zasięgu, gdyby nie niektóre okoliczności. Tytle ludzi tak się na rozpisywało o trasie, więc ja dodam tylko tyle, że bardzo mi się podobała, mimo kilku miejsc, które niekoniecznie mi się podobały :P Za rok jeśli znowu pojadę do Chodzieży na pewno poprawię ten wynik: GRAND FONDO, 25 miejsce w generalnie i 14 w swojej (najliczniejszej) kategorii M-2 Znajomość trasy sporo pomaga, wystarczy chyba, że wspomnę iż część terenową na pierwszej pętli pokonałem niemal wyłącznie z środkowej tarczy, a druga pętlę w większości z blatu osiągając miejscami wyższe prędkości. Cała trasa była do pojechania bez użycia najmniejszej tarczy... i bardzo dobrze, bo akurat przedniej przerzutki nie zdąrzyłem wyregulować :) Specjalne pozdrowienia dla kibiców i zawodnika nr 2863 (jeśli dobrze pamiętam). :) Z grona Bikestats wiem, że startowali: bikergonia (wygrała swoją kategorię) - gratulacje! piter1981 (przyjechał pół godziny za mną) toivlas - dobra lokata! ... chociaż gdyby nie ta moja sztyca... ![]() Czwartek, 22 kwietnia 2010, temperatura:
dystans: 103.37 (0.37) km, czas jazdy: 03:25 powrót z Mazowsza![]() Marianów - Warszawa - Marianów - Warszawa Ogólnie przedłużyła mi się wizyta u rowerowej rodziny z Marianowa i bardzo miło to wspominam. Z Damianem pozwoliliśmy sobie na extra trening... w bilarda. Po drodze, jeżdżąc sobie po okolicy 2 razy złapało mnie gradobicie, ale spoko ;) ![]() Środa, 21 kwietnia 2010, temperatura: 7.0
dystans: 366.81 (0.04) km, czas jazdy: 11:25 Wyścig z cieniem w cieniu "Burzy"![]() Trasa: Gdańsk - Czeczewo - Kamień - Brodnica - Marianów :P Tak jak napisał Damian prognozy się sprawdził i zagrzmiały białe błyskawice. Równie ładnie opisał sposób powstania naszej ustawki, jak i moją formę :P Ze swojej strony dodam, że miałem znacznie więcej szczęścia do pogody, od samego domu natrafiałem na lokalne kałuże, a czołowy wiatr wiał mi w sumie tylko na kilkunastu kilometrach. Nie wybrałem najkrótszej możliwej drogi, bo wyjechałem wystarczająco wcześnie, bo o 5. Pewnie wyjechałbym jeszcze wcześniej, ale na 2 minuty przed wyjściem zorientowałem się, że mam całkiem rozładowany telefon. W sumie mogłem się ogolić, ale wolałem sprawdzić prognozy ICM, po których analizie wiedziałem, że jeśli do Dolnej grupy utrzymam średnią prędkość na poziomie 29 km/h to u celu będzie ponad 30... ale w życiu nie spodziewałem się, że będzie ponad 32 :) W drodze do Brodnicy zatrzymałem się 4 razy na opróżnienie pęcherza, raz na zakupy i kilka razy na światłach. Jechało się łatwo, bo z pamięci. Jakość dróg w porównaniu do tego, co było jeszcze niedawno, ze 2-3 lata temu poprawiła się kolosalnie na tej trasie... kto wie, może zacznę regularnie wpadać na obiad do Brodnicy (182 km). Jazdę uprzyjemniał/urozmaicał mi czas, wyścig z cieniem, łeb w łeb :) Z Damianem miałem spotkać się o 12 na rynku w Brodnicy, więc wystarczyłoby mi wyjechać o 6... jednak przed spotkaniem chciałem odwiedzić ciocię i wujka, którzy niedawno obchodzili kolejną rocznicę ślubu. W międzyczasie zadzwonił Damian komunikując, że ma pewne opóźnienia, dlatego spotkamy się gdzieś na drodze do Rypina. Zdążyłem jeszcze zjeść obiadek taki, że na ciasto zabrakło miejsca, sic! "Burza" w Płocku (pożyczone od DMK... jak wrócę do domu, to być może wrzucę kilka swoich zdjęć z telefonu, bo na aparat zabrakło miejsca w kieszonkach) ![]() Wyjeżdżając z Brodnicy łapie mnie deszcze, dość intensywny i w zasadzie już zwalniałem, aby się zatrzymać i założyć przeciw-deszczówkę, gdy nagle wjechałem na suchy asfalt. Zresztą często dziś tak mieliśmy, w każdej chwili można było spodziewać się deszczu, jak i słońca po kilku sekundach, ale "Burza" trwała cały czas. W miarę częste zmiany, raz takie sobie, raz mocniejsze, byle się nie forsować. W Marianowie przywitali nas: Sabinka, Marcelek i Nuka :) Bardzo udana wycieczka. Pewnie zrobilibyśmy jeszcze ze 100 km, ale celem był dom Damiana, a to tak blisko, za blisko, na niewiele się zdało kilka niewielkich wydłużeń trasy. Najważniejsze, że DMK poprawił swoją życiówkę, Gratulacje! :) Cóż, może ja też kiedyś poprawię swoją życiówkę? :) Przeciętna kadencja = 78, ale gdyby nie jazda na kole byłoby ponad 80. ![]() Poniedziałek, 19 kwietnia 2010, temperatura: 37.0
dystans: 0.00 (0.00) km, czas jazdy: Urodzinowy truchcik![]() Prezentowane niedawno buciki do biegania były prezentem urodzinowym, więc drobnym nietaktem byłby dzisiaj brak aktywności ruchowej... tylko nad morze i z powrotem, w takim pośpiechu, że nawet bez rozgrzewki, zresztą tempo było tak leniwe... :) Dostałem także kilka drobiazgów rowerowych, m.in. buty, pedały, okulary, kierownicę, koszyk na bidon... ale tylko za okulary nie musiałem płacić :P Dziękuję za pamięć, życzenia i prezenty :) Miałem jeszcze wyjść na rower, ale chyba zabraknie mi czasu... teraz sobie macam nowe zabawki :) ![]() Niedziela, 18 kwietnia 2010, temperatura: 10.0
dystans: 175.37 (0.37) km, czas jazdy: 05:45 Szosowa wycieczka do Gniewina![]() Plany na dzisiaj miałem zupełne inne od dłuższego czasu, ale z powodu drobnych problemów z góralem postanowiłem wybrać się na przejażdżkę szosową. Uwzględniając dystans, silny wiatr, podjazdy i wzniesienia, wczorajszą ustawkę... założyliśmy sobie skromną prędkość średnią 28 i powrót o 15. Częste i w miarę równe zmiany zaowocowały lepszymi niż by się mogło wydawać prędkościami, ale czasowo spóźniliśmy się o jakieś 20 minut, głównie przez problemy z dostaniem się na teren wieży widokowej w Gniewinie... po drodze zaliczyliśmy także przerwę na sesję foto, drobne naprawy/regulacje, no i minutę ciszy, chociaż ciężko wycie syreny nazwać ciszą. Był to chyba sygnał pogrzebu pary prezydenckiej, albo końca żałoby narodowej. W każdym razie od tego miejsca ładnie pocisnęliśmy. W Kamieniu Piotrek stwierdza, że zaczyna go odcinać od prądu, więc dalej jadę już tylko z Adamem. Temperatura... rano było 7 stopni, a teraz (godzina 15:30) jest 16. Trasa: Gdańsk - Sopot - Chwaszczyno (spotkanie, choć razem jechaliśmy już od Osowej) - Kielno - Szemud - Wejherowo - Krokowa - Żarnowiec - Wierzchucino - Brzyno - Nadole - Gniewino - Rybno (oj, masakryczne dziuro-asfalt i to na zjeździe) - Kniewo - Zelewo - Kochanowo - Luzino - Robakowo - Sychowo - Milwino - Częstokowo (syrena, przy okazji przejechałem się na karbonowej szosie Adama) - Głazica - Szemud - Kamień - Kielno - Chwaszczyno - Gdańsk (Adam urządza sobie rozjazdówkę wzdłuż Grunwaldzkiej, a ja jadę Kołobrzeską nad morze i dopiero na deptaku nadmorskim się trochę rozjeżdżam... zresztą takie tam tłumy, że inaczej byłoby bez sensu... ludzie mają pozamykane centra handlowe, to wreszcie wyszli na spacer). Wesoło było na zjeździe z Kamienia, tj. Adam wystrzelił do przodu, bo jakoś nie mogłem się rozpędzić powyżej 57. Tuż przed Kielnem zorientował się, że tracę do niego kilkanaście metrów i ta różnica nie ulega zmianie. Na chwile zwolnił nogę i w myk go dogoniłem, więc zapytał, co robiłem tam z tyłu? No, a co miałem robić, przełożenia mi się skończyły, z przodu mam blat z zaledwie 46 zębami i powyżej 53 to już kręcę młynek :) Tuż za najostrzejszym podjazdem dzisiejszego dnia i jednym z najostrzejszych na Pomorzu: ![]() Na karbonowym cudzie Adama :) ![]() Trochę wiało... ![]() Piotrek, ja i Adam... ![]() ![]() ![]() Średnia kadencja wyszła 78. PhotoBikestats coś nie działa :( Ewidentnie muszę trochę poprawić podjazdy, zwłaszcza te ostre. ![]() Sobota, 17 kwietnia 2010, temperatura: 8.0
dystans: 18.37 (0.37) km, czas jazdy: Walka z pedałami...![]() Minuta ciszy ku pamięci ofiar tragicznej katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Nie ma się co rozpisywać... w każdym razie pedałów jeszcze nie odkręciłem :( No, ale zawsze kilka dodatkowych kilometrów na koncie :) ... tylko dlaczego dłonie mnie tak bolą, wręcz pieką od prób odkręcenia pedałów... ![]() Sobota, 17 kwietnia 2010, temperatura: 11.0
dystans: 72.37 (0.00) km, czas jazdy: 02:29 Krótki trening na szosie![]() Minuta ciszy ku pamięci ofiar tragicznej katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Założeniem było spokojne rozjeżdżenie po wczorajszym szaleństwie. Dlatego też z domu wychodziłem już około 10:15, w stronę ronda na Osowej... przez Sopot (Reja), bo Spacerowa ponoć fragmentami była zamykana ze względu na przycinanie drzew nad jezdnią, czy jakoś tak - nie wiedziałbym o tym, gdyby nie Adam, ale i tak planowałem jechać przez Sopot. Adam miał wyjeżdżać o 10:20, a więc nadal dość czasu, aby dojechać spokojnie, ale mimo wszystko postanowiłem wyjechać wcześniej. Wczorajszego wysiłku jak się okazało prawie nie czułem i nawet mimo niesprzyjającego wiatru jechało mi się bardzo dobrze. Mimo kilku podjazdów i skrzyżowań po drodze, na Reja miałem jeszcze średnią 30, ale tam dogoniłem dwóch szosowców, również jadących na tą sama ustawkę i aby nie było, dopasowałem się tempem jazdy w okolicach 15, jednak to tempo wynikało tylko i wyłącznie z czystej kalkulacji, chodziło o to, aby nie przyjechać za wcześnie. Zresztą na Reja dołączyło do nas jeszcze kilka osób i takim sznureczkiem jechaliśmy jak kondukt żałobny, trochę zabawne wrażenie :) Dzięki spokojnej jeździe było więcej czasu, aby trochę porozmawiać. Panów interesowało, gdzie startuję. Odpowiedź, że "jeżdżę sobie turystycznie" nie za bardzo ich przekonała wskazując na moje uda... nie wiem co z nimi jest nie tak. Za chude? Za grube? Od słowa do słowa nazwali mnie maratończykiem, w końcu powiedzieli, że nigdy nie zrobili dystansu powyżej 200 km... Zresztą, jak ktoś się ściga na dystansach około 100 km, to po co mu katowanie się na dystansach 2 razy większych. Na rondzie sporo się nas uzbierało, ze 20 osób może nawet było, w tym Robin (który także jedzie na maraton MTB do Chodzieży), Adam (ma nową ramę, karbonową, normalnie wypas, rower 7,5 kg i spokojnie będzie jeszcze lżejszy - obiecał, że da mi się przejechać), no i kilku innych okolicznych wymiataczy, młodszych i starszych. Już na samej Osowej peleton bardzo się skurczy, nie przez wiatr, po prostu część pojechała na Rębiechowo (taka miała być trasa), a druga część na Chwaszczyno i za tymi z rozpędu pognałem... w sumie bez różnicy, bo i tak miałem w planach wcześniejszy powrót. Generalnie ostro pi... wiało w mordę, drzewa kołysały się jak źdźbła trawy, mimo to dałem kilka zmian na trasie do Karczemek, aby na ostatnim podjeździe tuz za nimi puścić peleton przodem i chwile odpocząć na tyłach. Nie chciałem w nikogo wjechać... no i przesadziłem w drugą stronę i się zagapiłem... no i jakoś ciężko było dogonić peleton pod ten wiatr. Nagle zobaczyłem, że ktoś się od tego peletonu odrywa, pomyślałem, że chce mi pomóc w dogonieniu reszty. Na sekundę zwolniłem zwolniłem nogę, aby odetchnąć i łatwiej usiąść mu na kole, ale ku mojemu zdziwieniu minąłem go i to on usiał mi na kole. Pocisnąłem więc w nadziei, że da mi zmianę dopiero jak się rozpędzimy, ale się pomyliłem i kolega nadal jechał za mną, nawet gdy trochę sił przed Kielnem mi ubyło. W Kielnie zwolniliśmy, bo jakiś samochód zajechał nam drogę. Chwile po tym okazało się, że mój towarzysz odbija w lewo na Czeczewo i pyta, czy pojadę z nim, na co ja wskazałem mu palcem odjeżdżający peleton, że jeszcze trochę pobawię się w gonitwę. Oczywiście nie miałem szans, ale póki miałem ich w zasięgu wzroku to chciało się jechać. Na początku Kieleńskiej Huty odechciało mi się, spokojnie kręciłem młyneczek rozkoszując się piękną pogodą. Nagle na podjeździe wyprzedziła mnie koparka. Instynktownie rozpędziłem się z 22 do 33 i spokojnie dawałem radę utrzymywać jej tempo. Niestety manewr wykonałem zbyt późno i nie usiadłem jej na kole, przez co wiatr zniechęcił mnie do dłuższego ciśnięcia. W Kamieniu uznałem, że zawrócę. Zatrzymałem się myślałem, że nie pojechać do Szemuda... pewnie bym tak jeszcze stał i stał, gdyby z naprzeciwka nie nadjechał jakiś szosowiec. No co, myk za nim. Dalej jechaliśmy już razem, tj. do Gdyni przez Koleczkowo. On pojechał prosto na Pustki, a ja w prawo na Witomino i Sopot. Myślę, że dobra rozgrzewa przed jutrem... :) ![]() |